8 cze 2010

Islam - zagrożenie dla Europy?



Islam - zagrożenie dla Europy?

Konflikt amerykańsko-islamski bywa przez część kręgów "antysystemowych" niedoceniany, min. z opatrznie rozumianych przyczyn rasowych. Według nich, Islam jest, przede wszystkim, złem równoznacznym z zagrażającym europejskiemu etosowi zalewem kolorowych imigrantów. To, skądinąd zrozumiałe, rozumowanie przyczynia się u mniej rozgarniętych "rasistów" do niedostrzegania szerszej skali problemu, mającego wymiar nie tylko lokalny – Polski, Niemiecki czy Francuski, lecz także, równie istotny w dzisiejszych czasach, wymiar globalny. Piewcy "białej rasy" gotowi są stanąć z "nordyckimi braćmi" zza oceanu w jednym szeregu w walce przeciw wszelkim "czarnym" i "mieszańcom" zagrażającym "czystości rasowej", w tym przeciw arabom. Nie negując biologicznej wartości rasy nordyckiej, należy spytać: co jest lepsze – czysto nordycki fizycznie świat zatomizowanej, tępej, nie wyznającej żadnych wartości, hedonistycznej masy czy też świat tradycyjnych wartości świata islamskiego, bojowników dżihadu, wyższości ducha nad materią oraz żywego autorytetu? Z tym pierwszym wiąże się(wyłącznie pod względem ogłupienia, nie można tu, rzecz jasna, mówić o jakiejkolwiek "czystości rasy") amerykanizm, z drugim zaś Islam. Paradoksem jest fakt, iż europejscy "rasiści", inspirujący się najczęściej systemami wodzowskimi, wojowniczymi, mającymi być (teoretycznie) odzwierciedleniem wartości "aryjskich", wspierają często tych Białych, którzy są całkowitym zaprzeczeniem powyższego i walczą przeciwko Arabom, mającym niekiedy dużo więcej wspólnego z pierwotnym etosem aryjskim, niż owi pozorni "aryjczycy". Fakt ten jest świadomie wykorzystywany przez siły antytradycyjne, których współczesnymi ucieleśnieniami są USA i Izrael.
Jeśli spojrzeć na listę wrogów, sporządzoną przez USA w ramach tzw. "wojny z terroryzmem", dostrzec można pewne wspólne cechy – każde z tych "wspierających terroryzm" państw w większym lub mniejszym stopniu zachowało, takie czy inne, tradycyjne, niedemokratyczne pierwiastki, czy będzie to istotna rola autorytetu, wyższość idei nad indywidualizmem, autentyczna rola religii w życiu codziennym itp. Pierwiastki te w wielu przypadkach przybierają zwyrodniałą lub wypaczoną formę, jednak jakakolwiek forma tychże jest solą w oku demokratycznej (tj. zdegenerowanej) ideologii Stanów Zjednoczonych. Współcześnie, jedne z najczystszych form tradycyjnych przetrwały w świecie Islamu, który jest, jak wiadomo, głównym dzisiejszym wrogiem amerykanizmu. Kryminalizowanie islamskiej tradycji, nazywanie islamskich przywódców duchowych terrorystami, oskarżanie świata islamskiego o ataki na świat zachodni, są jedynie zasłoną dymną dla codziennych mordów dokonywanych przez stronę sprzymierzonych sił antytradycyjnej koalicji amerykańsko-izraelskiej na ludności islamskiej i co ważniejsze, dla bezwzględnego niszczenia islamskiej tradycji oraz narzucania zachodniego, zdegenerowanego, hedonistycznego i kosmopolitycznego światopoglądu.
Jednym z ostatnich bastionów tradycyjnego Islamu jest Iran, będący kolejnym celem amerykańskiej agresji. Po epizodzie irackim siły antytradycji prą dalej, by w końcu opanować, podporządkować sobie i upodlić niepokorny świat Islamu. Iran jest pod wieloma względami krajem wyjątkowym, szczególnie znienawidzonym przez świat amerykańsko-izraelski. trudno byłoby znaleźć współcześnie inne państwo, w którym na taką skalę dokonałaby się prawdziwa kontrrewolucja, ku przerażeniu wszelkich zachodnich degeneratów i mimo usilnych prób jej zapobieżenia. Mowa oczywiście o Rewolucji Islamskiej, jasnym przebłysku tradycji w naszym ciemnym wieku. Przypomnijmy – z 1978 na 1979 roku nastąpiła kulminacja rewolty przeciwko sprzymierzonemu z USA irańskiemu szachowi, inspirującemu morderstwa dokonywane na ludności, żądającej min. wyzwolenia Iranu z podległości Stanom Zjednoczonym, powrotu tradycyjnych islamskich wartości oraz jej duchowego przywódcy Chomeiniego, przebywającego na wygnaniu. W wyniku zwycięstwa ogólnonarodowej rewolucji, szach wygnany został z kraju, zaś na czele państwa stanął uosabiający jedność władzy duchowej i świeckiej, ajatollah Chomeini. Ów wielokrotnie bezkompromisowo atakował mentalność amerykańską i izraelską, zaś dzięki swej mądrości zyskał sobie niezachwiane uznanie i wierność ludu, stając się jednym z najwyższych autorytetów religijnych. Siły specjalne USA i Izraela, rozważające likwidację niepokornego Araba, miały z tego powodu związane ręce, ponieważ zabójstwo Chomeiniego mogło przynieść nieobliczalne skutki, podobnie jak interwencja zbrojna wojsk NATO.
Oparty na szariacie porewolucyjny Iran był zagrożeniem dla dominacji Stanów Zjednoczonych w regionie, i jak pokazują ostatnie wydarzenia oraz postawa obecnego prezydenta Iranu – Mahmuda Ahmadineżada, wciąż nim pozostaje. Pominę tu kwestię rozprzestrzeniania broni jądrowej, ponieważ absurdalność pretensji ze strony atomowych potęg – Izraela oraz USA – wobec irańskiego programu nuklearnego jest oczywista, jasne jest, że powyższe siły nigdy nie zgodzą się na posiadanie tej śmiercionośnej (i odstraszającej) broni przez tradycyjny Iran. Nacisk wywierany na ów kraj ze strony przedstawicieli zachodniej degeneracji narasta, idąc w parze z nabierającą rozmachu antyirańską propagandą. Wszyscy pamiętamy kłamstwa rzucane przeciwko reżimowi Saddama Husajna, sfabrykowane i niepoświadczone w rzeczywistości oszczerstwa mające jedynie na celu przygotowanie gruntu pod ekspansję militarną. Z tym samym zaczynamy mieć do czynienia odnośnie Iranu, czego interesującym przejawem na naszym, polskim gruncie może być miniony festiwal filmów o tematyce żydowskiej. Jak łatwo się domyślić, tematyka tego festiwalu zazwyczaj oscyluje wokół mitów holokaustu, wpisując się w ogólnoświatowy "shoah business", jednak główny temat jego ostatniej edycji przykuwa uwagę w sposób wyjątkowy. Ubiegłoroczne filmy wyraźnie ukazują Iran jako państwo "osi zła", niedemokratyczne, antyhumanistyczne i rasistowskie. te "oszczerstwa" mają wyraźny cel, przygotowują grunt w umysłach demokratycznych społeczeństw, z natury niechętnych kolejnej wojnie.
Niedawna, teherańska konferencja "Świat bez syjonizmu", wywołująca oburzenie w zdegenerowanych środowiskach proamerykańskich (np. nazwana przez izraelskiego premiera "zbrodnią przeciwko ludzkości"...), wykazała szeroką perspektywę myśli irańskiego prezydenta, postrzegającego amerykanizm i syjonizm {"agresywną ogólnoświatową arogancję") jako zagrożenie wspólne całemu światu Islamu, pojmowanego jako wspólnotę Tradycji przeciwstawną antytradycyjnemu amerykańskiemu nihilizmowi. Nihilizm ten jest jednak wspólnym zagrożeniem zarówno Islamu jak i tradycyjnej Europy, tym groźniejszym, iż "w przypadku amerykanizmu zło działa w sposób bardziej wyrafinowany i przekształcenia dokonują się nieodczuwalnie, w sferze obyczajów i ogólnej wizji życia" (J.Evola). Amerykanizm ów jest w Europie dopowiedzeniem zniszczeń dokonanych przez Rewolucję Francuską, jednym z kolejnych oblicz wielogłowej, antytradycyjnej hydry. Jego atak wymierzony jest nie tyle w jakąś konkretną nację, czy "grupę społeczną", lecz we wszelkie, będące jeszcze przy życiu, przejawy myśli tradycyjnej, nie uległe dotąd kompromisowi wobec "światowego mocarza" – Molochu. Dziś "terroryzmem" określa się walkę Arabów w obronie własnej tradycji, ziemi i niepodległości, jutro w ten sposób może być nazwany wszelki przejaw przywiązania do powyższych wartości, również na naszym kontynencie.
Ostatnie wydarzenia w Europie zachodniej dowodzą, iż wszelkie próby mieszania kultur i ras prowadzą do degeneracji – jest to bezdyskusyjne. Arabowie na ziemiach europejskich są podobnym zagrożeniem dla naszej kultury, jak Europejczycy na ziemiach arabskich. Jednak wszelkie objawy rasizmu wobec ludności arabskiej przebywającej w swej własnej domenie terytorialnej są objawem zwyrodnienia i działają – niechaj powtórzę – wyłącznie na korzyść wspólnego wroga. Tradycyjna Europa stanąć musi w jednym szeregu z tradycyjnym światem Islamu, zjednoczyć się z nim w kulturowej walce z postępującym amerykanizmem, przy wypracowaniu wzajemnego poszanowania własnych, nienaruszalnych domen terytorialnych, odrębnego etosu i kultury. W celu zachowania własnej tożsamości, europejscy "aktywiści" powinni kierować się prawdziwą, głęboką wiarą, powinni obudzić w sobie ducha bliskiego postawie islamskich fundamentalistów, gotowych za sprawę poświęcić swe życie. pamiętajmy o tym, iż Święta Wojna jest również częścią Naszej historii...

Za: Krzysztof Szmytkowski [Reakcjonista # IV]

We wczesnym islamie jedyną formą ascezy było działanie, tj. dżihad lub "święta wojna" Julius Evola